Blog

Wilfredo Leon inspiruje przyszłych mistrzów i radzi: ja tego nie robiłem i do dziś mam spore problemy

Wilfredo Leon, srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, po raz kolejny udowodnił, że sport to nie tylko rywalizacja na najwyższym poziomie, ale również odpowiedzialność za własne zdrowie i inspiracja dla młodego pokolenia.

Wilfredo Leon, srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, po raz kolejny udowodnił, że sport to nie tylko rywalizacja na najwyższym poziomie, ale również odpowiedzialność za własne zdrowie i inspiracja dla młodego pokolenia.

W trakcie wydarzenia, zorganizowanego w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale, Leon spotkał się z uczniami, w tym młodymi reprezentantami Polski do lat 18. Podczas spotkania podkreślał, jak kluczowe jest dbanie o organizm i jego odpowiednia ochrona, dzieląc się swoimi doświadczeniami z młodymi sportowcami.

Filip Zieliński: przeważa u ciebie uczucie radości z powodu zdobycia srebra igrzysk olimpijskich czy niedosytu z powodu porażki w finale?

Wilfredo Leon: Wiesz co… radość oczywiście jest. Wielu sportowców z całego świata chciałaby taki medal. Sam pamiętam, jak czułem się w Tokio i oddałbym bardzo dużo, by wtedy zdobyć jakikolwiek medal. Ale czy teraz jestem usatysfakcjonowany? Jednak nie. Chciałem złoto. I jeszcze będę o nie walczyć.

Co po finale powiedział ci Bartosz Kurek?

Całej drużynie powiedział, że mamy wyjść na podium i cieszyć się z tego, że mamy srebro. Przez wiele lat ciężko pracowaliśmy na ten moment. Nikt nie inny nie zdaje sobie sprawy z tego tak dobrze, jak on. Mówił, że to, co zrobiliśmy, jest wielkie zarówno dla nas, jak i dla naszego kraju, który długo czekał na ten medal.

Jak Twoja rodzina zareagowała na medal? Bo z tego, co wiem, to rodzice i żona byli na finale w Paryżu.

Do Paryża mogli przylecieć tylko na jeden dzień, ale bardzo cieszyli się, że mogą obejrzeć finał z moim udziałem. Wiedzą, że było nas stać na więcej. Moja żona doskonale zna się na siatkówce i wie, jak ja zapatruję się na moją grę. Teraz jesteśmy już bardziej zadowoleni, ale wtedy niedosyt był.

Odwróciliście w ostatniej chwili losy półfinału ze Stanami Zjednoczonymi. Jaki udział w tym miał Nikola Grbić i jego słowa w time-outach.

Przywrócił nam wiarę. Mówił, że musimy grać swoje i zacząć współpracować. W ten sposób wywrzemy presję na nich. No i tak było. Krok po kroku robiliśmy swoje i nie chcę powiedzieć, że oni obniżyli loty, ale na pewno weszli w gorszą fazę meczu.

Zadebiutowałeś w seniorskiej reprezentacji jako 14-latek i od razu stałeś się gwiazdą. Bywa, że sportowcy, którzy szybko zaczynają, kończą kariery znacznie wcześniej z powodów kontuzji i zmęczenia organizmu. Ty masz 31 lat. Jesteś w stanie powiedzieć, ile jeszcze przed tobą kariery?

Dzięki Bogu i ciężkiej pracy fizycznej oraz mentalnej jestem w stanie teraz grać. Jeden lekarz mówił mi, że wytrzymam maksymalnie dwa lata i się rozsypię. Nie powinno mnie tu już być, bo minęło od tego czasu kilka lat. Teraz już 17 lat zawodowej kariery za mną, a planuję grać, aż będę miał 38 lat, jeśli zdrowie pozwoli. Na następne igrzyska na pewno chcę jechać.

„Gdy Wilfredo zaczynał swoją przygodę z siatkówką, u nas faktycznie mówiło się, że jeśli skaczesz wysoko, to skaczesz krótko. Teraz to się zmieniło, a kariery siatkarzy trwają o wiele dłużej. To efekt postępu w każdej dziedzinie, w tym także dostępności nowoczesnego osprzętu, ale i coraz większego nacisku na kompleksową edukację młodych sportowców w zakresie profesjonalnego, zdrowego stylu życia.” – Jacek Nawrocki, trener kadry U-18

Czy jest coś z perspektywy kondycji fizycznej, co zmieniło się od okresu młodości do bycia profesjonalnym graczem?

Bardzo wiele. Jako nastolatek na Kubie nie miałem dostępu nawet do najprostszych akcesoriów treningowych. Nie było też sztabu, który mógłby o mnie zadbać. Miałem jednego trenera, a przecież kto inny powinien zajmować się przygotowaniem motorycznym, ogólnorozwojówką, a kto inny być fizjoterapeutą. O lekarzu nie wspominając. Dopiero gdy dostałem się do kadry, to trafiłem pod lepszą opiekę. Najlepszą w swoim życiu mam dopiero teraz.

Patrząc wstecz na okres młodości, jakie są rzeczy, które twoim zdaniem powinieneś zrobić w przeszłości? Czy masz jakieś rady dla młodych graczy, jak postępować, aby nie uniknąć kontuzji?

Bardziej skupiłbym się na rozciąganiu, bo jako nastolatek o nim nie myślałem. Trzeba pracować nad mobilnością od najmłodszych lat. Ja tego nie robiłem i do dziś mam spore problemy na tle rywali. Jeśli ktoś myśli o karierze siatkarza, musi zadbać o kolana, łopatki, plecy i barki. Dlatego też cieszę się, że współpracuję z firmą Zamst, której której ortezy na kolana chronią mięśnie i stawy oraz pozwala rozwijać się w trakcie kariery sportowe.

Nie można też zapominać o regeneracji. Młody człowiek to często tu zagra jeden mecz, tu drugi, zaraz jakaś inna aktywność sportowa. A trzeba pamiętać o odpoczynku, dobrym śnie i diecie.

Jakiś czas temu doznałeś poważnej kontuzji kolana, pojawiały się informacje o „dziurze w kolanie”, której nie dało się zaleczyć żadną interwencją medyczną. Jak sobie z tym radziłeś?

Miałem rok z głowy. Granie z kontuzją jest bardzo trudne. Jedno to ból fizyczny, a drugie brak pewności. Twoje ciało automatycznie wysyła sygnał do mózgu i często mimowolnie boisz się zaryzykować, pójść na całość. Tutaj też pomaga mi Zamst, bo wiem, że mogę zaufać ich ortezom i po wyskoku pewniej ląduje na nogach. Lepiej poczekać trochę dłużej niż stracić kolejny rok. Jednak nigdy nie wiadomo, kiedy jest odpowiedni moment do powrotu na boisko, by kontuzja nie wróciła.

Jak odpoczywasz po igrzyskach?

Trochę czasu spędziłem z rodziną, wyskoczyliśmy na małe wakacje. A ja, wiadomo – musiałem dwa razy iść nad morze na ryby. Wędkowanie to moja pasja, jedyna, która mnie tak bardzo relaksuje. Bardzo tego potrzebowałem.

Wiem, że przed igrzyskami miałeś bardzo ostrą dietę bez alkoholu i słodyczy. Teraz mogłeś to sobie trochę odbić na urlopie?

No słodyczy trochę tak (śmiech). Alkoholu długo nie piłem, ale oczywiście medal świętowałem. Teraz wracam do ciężkich treningów i pilnowania się.

Zdjęcia: Marian Zubrzycki

Wilfredo Leon ze stabilizatorem kolana Zamst ZK-MOTION

Wilfredo Leon debiutuje w Luku Lublin.

Grono jego kibiców będzie mogło na żywo śledzić występy Wilfredo na parkietach Polskiej Ligi.

Zamst to marka produktów ortopedycznych, aparatów ortopedycznych i produktów ochronnych dla sportowców. Została założona w 1993 roku przez Nippon Sigmax Co., Ltd., japońskiego producenta produktów medycznych, który od 50 lat opracowuje i wytwarza produkty dla przemysłu ortopedycznego. Misją Zamst zawsze było oferowanie produktów i usług, które pomagają poprawić wyniki sportowców i zapobiegać kontuzjom.

Stabilizator kolana Zamst ZK-MOTION

zdjęcia: Zamst Global